17 kwietnia 2013

Czwarty

Diana
Dziś niedziela. To mój ulubiony dzień tygodnia.W dodatku obie z Sue mamy wolne. Cud, a raczej nowa kelnerka. Siostrzenica państwa Swann. Pierwszy dzień w pracy, a ona już musi się użerać z Olivią. Biedactwo. W sumie, to Ian też ma dziś wolne. Koniec świata! Wszyscy mamy dziś wolne! Rzadko kiedy zdarza się coś takiego. Przeważnie to tylko jedno ma wolne, a drugie jak już, to dzień po pierwszym. Siedzimy teraz wszyscy u Sue w pokoju i zaczynamy oglądać trzecią część Piratów z Karaibów. Wszyscy jesteśmy wielkimi
fanami tego typu filmów. Zbliżała się 14, więc pewnie za niedługo zrobimy sobie przerwę i pójdziemy coś zjeść. Potem wrócimy, skończymy oglądać przygody mojego ulubionego kapitana i weźmiemy się za Władce Pierścieni.W momencie, kiedy Barbossa, Will, Elizabhet i reszta płyną ratować Jacka, telefon Sue zaczął dzwonić. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się i wyszła. Jasper dziwnie się na nią spojrzał, ale już po chwili znów zapomniał o całym świecie i zaczął oglądać. Wracając do tematu Willa. Czy tylko ja uważam, ze Orlando Bloom wygląda mega sexownie w tej roli? Zresztą jako Legolass też. Ja się pytam, czemu nie znam żadnego tak przystojnego faceta, jak Orlando Bloom, Johnny Depp lub George Clooney? Czemu?! Moje użalanie się nad własnym losem przerwała Sue, która gwałtownie otworzyła drzwi.
- Idę do Nathana na obiad. Nie wiem kiedy wrócę. Nic mi nie będzie.-oznajmiła szybko i wyszła. Nie wiem co się stało Jasperowi, ale chłopak jeszcze szybciej niż dziewczyna pobiegł za nią. Spojrzałam na Iana, który tak jak ja nie wiedział o co chodzi. Gdy tylko usłyszeliśmy krzyki oboje zerwaliśmy się i dołączyliśmy do naszych gołąbeczków. 
- Sue! Nigdzie nie idziesz! Nie pozwalam Ci! -wrzeszczał na dziewczynę Black. 
- Nie jesteś moją matką! Nie masz  prawa mi rozkazywać! Zresztą nawet go nie znasz! -odgryzła sie Morre. Ona powiedziała do niego "matką"? Nie powinno być ojcem? Dobra, nie wnikam.
- Proszę państwa, Sue Morre wychodzi na prowadzenie. -szepnął mi do ucha Ian. Cicho sie zaśmiałam. On zawsze sobie ze wszystkiego żartuje. Taki już jest. Na szczęście. I nieszczęście. Oh, już sama nie wiem, czy to jego wada, czy zaleta.
- Ale jestem twoim przyjacielem i sie o Ciebie martwię! -Jasper znów się odezwał.
- Wypchaj się. -odpowiedziała mu Sue i wyszła trzaskając drzwiami. Jasper zacisnął dłoń w pięść. Chłopak jest bardzo porywczy i kiedyś, po kłótni z Sue, rozbił mój ulubiony wazon. Tak na niego nakrzyczałam, ze bał się do nasz przyjść przez dwa tygodnie. 
- Przesadziłeś stary. Przesadziłeś. Nie mogłeś się opanować? - zapytał go Ian. Widziałam po minie mojego brata, ze jeszcze trochę i wybuchnie śmiechem. Nie, Ian Dixon nie potrafi być poważny. On nie zna takiego słowa jak powaga. Jasper spojrzał na niego gniewnie. - Dobra. Kto jest głodny? Zrobię coś do jedzenia. -zapytał i sam sobie odpowiedział. Cały on. 
- Ja już pójdę do siebie. Siema. -takim oto sposobem zostałam sama. Moja przyjaciółka poszła na spotkanie z gwiazdorem, mój brat wrócił do swojej ukochanej kuchni, nawet Jasper sobie polazł. Postanowiłam dołączyć do jedzeniodawcy. Gdy tylko stanęłam koło mojego brata, poczułam wspaniały zapach. Racuchy. Ian często przygotowuje różne rzeczy wcześniej. - Chyba będziemy musieli zjeść wszystkie sami. - odezwał się. 
- Och, jaka szkoda.-powiedziałam smutnym głosem.- Jakoś mi to nie przeszkadza. 
- Jesz więcej ode mnie, a jesteś chuda jak patyczak. Jak Ty to robisz?! - zaśmiał się Ian w, trakcie nakładania na talerz mojego obiadu. Zachichotałam w odpowiedzi na jego pytanie. - Smacznego 
- Dziękuję. - podziwiałam mu i usiadłam na krześle przy blacie. On coś jeszcze do mnie mówił, ale te racuchy... Cudo!! Takie puszyste. W dodatku Ian dodał brzoskwinie. Jejciu... Niebo w gębie. Raj na ziemi. I.... Dobra inne określenia nie przychodzą mi do głowy.  Ale normalnie bomba! A nie, jednak jakieś jeszcze sie znalazło. 
- Diano Elenor Dixon! Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!?! - Ian tak na mnie wrzasnął, ze aż podskoczyłam. Czy on połknął jakiś megafon, że jest taki głośny? To już chyba na zawsze pozostanie tajemnicą.
- Nie. Zachwycam się tymi wspaniałymi racuchami. -odpowiedziałam mu całkiem poważnie i wróciłam do jedzenia. On tylko zrobił tak zwanego face palma. 
- Jak to możliwe, ze jesteś moja siostrą? -zapytał uważnie mi sie przyglądając. 
- To chyba przez geny braciszku. -uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstawiłam talerz do zlewu. Już chciałam wrócić oglądać, kiedy Ian musiał mnie zatrzymać. 
- O nie moja panno! Dziś Ty zmywasz! -chłopak wcisnął mi do ręki jakąś szmatkę i poleciał do pokoju Sue.
- Tylko nie oglądaj beze mnie! -wrzasnęłam za nim i zaczęłam zmywać. Musiałam się śpieszyć, jeśli chciałam dalej oglądać. Ian jest bardzo niecierpliwy. Szybko uwinęłam się z robotą i wróciłam do mojego brata, który o dziwo czytał coś na przedpokoju. Chyba jakiś list. Nie miał za wesołej miny. Stanęłam za nim i spojrzałam przez jego ramię na kawałek papieru. 
- Co tu masz? -zapytałam. Nie spodziewałam się, że to co jest tam napisane, tak zepsuje mi humor. 

*******************************************************************************
Jak ja lubię takie zakończenia! 
Znaczy tylko u siebie. :D 
Na wyjaśnienie poczekacie sobie jeszcze trochę, 
bo kolejny rozdział będzie opisywał spotkanie Sue i Nathana.
Rozdział zaczełam pisać dwa dni temu i kończyłam dzis. 
BRAK CZASU!
Więc nie zdziwcie się, jeśli za tydzień rozdział się opóźni.
Chociaż nie, testy gimnazjalne są za tydzień?
No tak, czyli mam trochę wolnego. :D 
Ale zapewne pójdę na dwór i pewnie będę się tez musiała uczyć. ;/
I jeszcze inne blogi.. 
Oesu. 
Ja chcę wakacje! 
Dobra, kończę. 
Prosze jeszcze o komentarzę.
I bardzo dziękuje za te pod poprzednim rozdziałem. ♥

Alice in Wonderland †

5 komentarzy:

  1. Racuchy..*O*
    Racuchy...*O*
    Raaacychy...*O*
    Ubóstwiam racuchy.
    Rozdział taki sobie, a co mi się w nim nie podoba. Jest ZA KRÓTKI!
    Taki talent, brak czasu i krótkie rozdziały. Ubolewam... Głupia szkoła! Po co do niej chodzimy! No, ale jak już chodzimy to ucz się ucz, bo chcę jeszcze z tobą pochodzić do jednej klasy. ;D
    Wiesz, ze żartuje.
    Okej, tak dla podsumowania mojego nieogarniętego komentarza:
    Rozdział, super, tylko ZA KRÓTKI!
    Szkoła to zło.
    I ubóstwiam RACUCHY *o*
    No to tyle.
    Dziękuje za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne ;d
    Weź, co to za list ?
    O co kaman ?
    Czekam na następny, oby dłuuższy ;d
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm wczoraj miałam Racuchy *.* !
    A Sue znowu z Nath'em :*.
    Ale i tak Ian i Diana są najlepsi xd.
    Haha, a Jasper'a troszkę poniosło :d.
    Tylko co jej tak zepsuło humor ?!
    I jak tam spotkanie Nath'a i Sue :*.?!
    Czekam z niecierpliwością na next'a :*.

    Mychaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę, że ciągłe żartowanie z wszystkiego Iana to zaleta, dzięki temu przyjmuje wszystko z dystansem, a to mu wyjdzie na dobre. Też mi narobiłaś ochotę na racuchy, ale już zmywanie to by mnie zniechęciło. Rozdział dość lekki (i króciutki :(), ale końcówka burzy krew. Co w tym liście jest napisane?! Czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Usuniesz sprawdzanie, czy nie jesteśmy robotami? Bo ja mam mega problem z odczytywaniem kodów z obrazków.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do dzielenia się opinia na temat posta. Z góry dziękuje za wszystkie komentarze! Proszę o nie spamowanie, do tego służy zakładka spam.
Alice in Wonderland †