24 kwietnia 2013

Piąty

Sue

  Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Co on sobie wyobraża?! Pan i władca się znalazł. Zła ruszyłam ulicami Londynu w kierunku domu, w którym obecnie mieszka całe TW. Ian zawsze był dal mnie jak mój starszy brat. Właście, BYŁ. Czas przeszły. Po tym co dziś odstawił, jest dla mnie jak nadopiekuńcza macoch, próbująca się ze mną zaprzyjaźnić. Co prawda nigdy nie miałam ojca, a co dopiero macochy, ale oglądałam już trochę seriali. Zanim się obejrzałam stałam już pod drzwiami mieszkania chłopaków. Odetchnęłam głęboko i zadzwoniłam dzwonkiem. Było strasznie cicho, jak na miejsce gdzie mieszka pięciu facetów. Zadzwoniłam znów. Znów nic. Sprawdziłam SMS od Natha. Adres się zgadzał. Zawahałam się przed naciśnięciem klamki, ale już minutę później wchodziłam do przedpokoju o ścianach w szarawym kolorze oraz panelach z ciemnego drewna. Pomieszczenie korytarz o długości jakiś 1,5 metra oświetlała długa lampa. Na ścinach wisiały zdjęcia i obrazy. Ponieważ fotografie przedstawiały chłopców byłam pewna, że trafiłam pod odpowiedni adres. Zamknęłam duże, ciemne drzwi i ruszyłam przed siebie. Po zrobieniu kilku kroków weszłam do przestronnego, wielofunkcyjnego pomieszczenia. Łączyło ono powiem przedpokój,
salon, kuchnie i jadalnię w jedno. Na środku części poświęconej wypoczynkowi stała duża, narożna, biała kanapa ustawiona po skosie względem ścian. Znajdowały się na niej trzy poduszki w odcieniach błękitu.Przy obu końcach sofy stały srebrne etażerki o szklanych blatach. Stały na nich lampy o białych abażurach, które idealnie komponowały się z resztą. Na frędzlowatym dywanie o dziwnym kolorze podchodzącym pod brąz, stał szklany stolik, a na nim wazon. Na ścianie po prawej z mojego punktu widzenia znajdowała się para drzwi, które dzięki temu, ze w większości zrobione były ze szkła, dostarczały pomieszczeniu bardzo dużo światła.Między nimi wisiała ozdoba kształtem przypominająca liść. Zapewne wychodziły na ogród.
Identyczne drzwi były na ścianie równoległej. Koło tej ściany stał także ciemny kredens oraz wisiały trzy obrazki.Salon od reszty pomieszczeń oddzielał kawałek ściany załączony białą kolumną oraz platforma, na której znajdowała się kuchnia i jadalnia.
- Halo? -powiedziałam dość głośno z nadzieją, ze ktoś się koło mnie pojawi, na przykład Nathan. Z niepokoję weszłam dalej w głąb pomieszczenia. Mogłam teraz ujrzeć także resztę parteru. Zaraz koło ścianki było kolejne drzwi prowadzące na zewnątrz. Na przeciwko nich zaś stał duży stów. Na ścianie, tak samo jak w przedpokoju, wisiała masa zdjęć. Na przeciwko drzwi, za stołem znajdował się aneks kuchenny. Wszystko zachowane w odcieniach szarości, bieli i ciemnego brązu. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i podniósł. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się. Niestety mój napastnik był zbyt silny.
- Mam intruza! Strasznie się wierci! - krzyczał znajomy głos. Mężczyzna, to chyba tej płci był mój porywacz, zaniósł mnie na górę i zamkną w łazience. Gdy tylko otrząsnęłam się z szoku, zaczęłam walić pięściami w drzwi.
- Wypuść mnie! Proszę! Co ja wam kurcze zrobiłam?! -ta sytuacja naprawdę zaczęła mnie denerwować.
- Co robisz w naszym domu?! -odezwał się oskarżycielsko kolejny głos, który kojarzyłam.
- Tylko mi nie mówcie, ze pomyliłam domy. -jęknęłam. Kiedyś dzięki takiej pomyłce poznałam Iana i Diane, ale mimo to, nie lubię takich sytuacji. - Nathan mnie zaprosił.
- Nathan? Nathan James Sykes? BabyNath? Nasz Nathan? Ten dzieciak? Maniak czapek? Tego z Gloucester? -jeden z właścicieli domu nie zamierzał skończyć zadawać pytań, gdyby nie drugi.
- Starczy Tom. nie wiem po co ja tu przywlokłeś, przecież to dziewczyna. Co by nam zrobiła?
- Ej! Ja to słysze! Możecie mnie wypuścić? -zapytałam z nadzieją, a drzwi sie tworzyły i znalazłam sie na korytarzu na piętrze. Przede mną stał Tom Parker we własnej osobie, a za nim chował się Max.
- Przepraszamy. Po prostu od tyłu wyglądasz strasznie. -powiedział Tom, za co dostał w głowę od Maxa.
- Teraz to "my"! A jak trzeba było pozmywać to "ty"! -oburzył sie łysol. Po chwili wyciągnął rękę w moją stronę. - Jestem Max, a ten tu to Tom. Miło poznać.
- Sue. Mi również.  -uśmiechnęłam się i uścisnęłam obu dłoń. -Nathan zaprosił mnie tu na obiad. Jeśli się nie mylę.
- Nie mylisz się. Gada o Tobie od dobrych kilkunastu godzin! Dziś wysprzątał całą chatę! Uwierz, musiał się chłopak napracować. Dopiero teraz miał chwile spokoju. Gdyby nie to, ze przyzwyczaił się do częstych hałasów, pewnie by Cie uratował. Przed chwilą zszedł na dół. Chyba powinnaś do niego dołączyć. Sie chłopaczyna zdziwi! -przemówił Tom, a mi po prostu chciało się śmiać. Dlaczego? Może dlatego, że Tom należy do tych osób, które gdziekolwiek się pojawią, aż promienieją ze szczęścia. Zaśmiałam się. -Dobra chodźmy, bo zgłodniałem.-chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów, które pokonaliśmy w zaskakująco szybkim tempie. Już po byliśmy na dole. Schody w domu chłopców znajdowały się w kuchni. Nie powiem, według mnie to dziwne miejsce na schody, ale w tym przypadku wyglądało to uroczo. Nathan był odwrócony do nas tyłem. Chłopak podśpiewywał coś po nosem w trakcie przygotowywania dania.Za mną stanął Max.
- Nathan! Masz gościa! -krzykną łysol nad moim uchem tak głośno, ze aż zakryłam je ręką. -Przepraszam. -rzucił już szeptem. Nathan odwrócił się i gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
- Sue. Dawno przyszłaś? -zapytał. Jejciu, jak on ślicznie wygląda. Jeszcze w tych czerwonych rurkach i białej bluzce w paski oraz z białą kieszonką na piersi.
- Jakiś czas temu. Dzwoniłam dzwonkiem, ale nikt nie reagował. -oznajmiłam podchodząc do Nathana. Oparłam się o blat.
- No tak, wczoraj zdarzył się pewien incydent i dzwonek nie działa. -powiedział pocierając nerwowo kark. Spojrzałam na niego z podniesioną brwią. - Chodź do jadalni. Za chwile podam obiad.
- A mogłabym pójść do łazienki? -zapytałam. Jejciu, nie lubię zadawać takich pytań. Zamiast Natha odpowiedział mi Max.
- Jasne, wiesz jak tam trafić. -zaśmiał się. Po chwili dołączył do niego Tom. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i wyminęłam ich w drodze do schodów. Po chwili znajdowałam się w ubikacji. Pomieszczenie utrzymane jest w odcieniach czerni i bieli. Podeszłam do dużego lustra i przejrzałam się w nim. Dziś ubrana jestem w czarne spodnie i tego samego koloru koszulkę z krótkim rękawem. Na to założyłam niebieską koszule. Na mojej szyi znajdował się naszyjnik w kształcie serca, a na nogach czarne trampki. Zrobiłam wszystko co miałam zrobić i wróciłam do chłopaków. Gdy zeszłam na dół przy stole siedziało i rozmawiało całe The Wanted. Podeszłam i zajęłam miejsce koło Nathana. Pewnie z ich punktu widzenia wyglądało do bardziej niż dziwnie. Jakaś dziewczyny, która pewnie gdyby mogła uciekłaby z krzykiem, przysiada się do nich bez słowa.
- Sue, to jest Jay i Siva. -powiedział Nathan z uśmiechem. Indianin i loczek uśmiechnęli się do mnie. Zapadła niezręczna cisza. Wszyscy zaczęliśmy jeść.
- Jak tam w pracy? Nie miałaś przeze mnie kłopotów? -zapytał Nathan.
- Wszystko dobrze. Co prawda Diana trochę się denerwowała, ale tak to dobrze. -odpowiedziałam.
- Boisz sie nas? -zapytał Siva.
- Nie, skądże. Ale wiesz... Dwoje z was dziś zamknęło mnie w łazience. A Ty mógłbyś być koszykarzem. -powiedziałam całkiem poważnie, a Max i Tom się zaśmiali. Chyba zrobili to tylko dlatego, ze widzą o co chodzi z łazienką.
- Zamknęli Cie? W łazience? -zapytał Jay wskazując na Tomaxa. Pokiwałam twierdząco głową.
- Myśleli, że jestem włamywaczem. -uśmiechnęłam się. Jay i Siva zaczęli się śmiać. Dołączyli do mnich Max i Tom. Ta krótka rozmowa zapoczątkowała dłuższą, która trwała do godziny 23, kiedy to musiałam wracać.
Chłopcy są wspaniali. Tacy promienni. Cały czas się śmiałam. Stałam właśnie i ubierałam moje buty, które zdjęłam w trakcie wojny na poduchy, kiedy Nathan zapytał.
- Wracasz na nogach?
- Tak, do mnie jest stąd nie daleko. -uśmiechnęłam się. Chłopak nagle spochmurniał.
- Odprowadzę Cię. -powiedział i zaczął się ubierać.
- Nie musisz, dam sobie radę. -oznajmiłam wstając. Niestety po postawie chłopaka wiedziałam, ze moje sprzeciwy nie zmienią jego decyzji. Chwycił mnie z rękę i razem wyszliśmy na zewnątrz. Po moim ciele przeszedł dreszcz spowodowany niską temperaturą. Na szczęście Nath właśnie zamykał drzwi, więc tego nie widział.
- Prowadź. -uśmiechnął sie do mnie. Odwzajemniłam jego gest i ruszyliśmy do mojego mieszkania. Szliśmy w ciszy. Ludzi, którzy o tej godzinie przebywali na ulicach Londynu, można było na palcach policzyć. Znów przeszedł mnie dreszcz. Chłopak zdjął z siebie bluzę, którą założył przed wyjściem z domu, i nałożył ją na moje ramiona. Chciałam mu ją oddać, ale chłopak powiedział:
- Nie. Mi nie jest potrzebna tak jak tobie. Jeszcze będziesz chora i co? Twoja przyjaciółka dopiero mnie znienawidzi. -zaśmialiśmy się oboje. W trakcie tych kilku godziny opowiedziałam chłopcom dość dużo o Dianie, Ianie i Jasperze.
- Spokojnie. Tak źle nie będzie. Chyba. -powiadomiłam go.
- To mnie pocieszyłaś. -odpowiedział. Reszta drogi minęła nam na rozmowie i żartach.Gdy w końcu znaleźliśmy sie pod drzwiami mojego mieszkania, zapadła cisza.
- Świetnie sie bawiłam. Dziękuje. -powiedziałam oddając mu bluzę.
- Ja też. Musimy to kiedyś powtórzyć. -żadne z nas nie wiedziało co teraz zrobić. Chłopak niepewnie zbliżył się do mnie i przytulił. -Pa. 
- Pa. -uśmiechnął się ostatni raz, apotem zniknął. Po cichu weszłam do mieszkania. Zamknęłam drzwi i skierowałam się do siebie. Gdy już byłam w moim azylu zrzuciłam z siebie ubrania i położyłam się spać. Ten dzień na pewno zapamiętam na długo.

*******************************************************************************
Witam! 
Mam nadzieje, ze rozdział wam sie podoba?
Według mnie może być. 
Jaycee usuwałam sprawdzanie, ale chyba coś mi nie wyszło. 
Ustawie to jeszcze raz. Mam nadzieje, ze teraz tego już nie będzie. ;]
Ciesze sie, że tak na was zadziałało moje opowiadanie. Chodzi mi o racuchy. :D 
Dziękuje bardzo za komentarze!
Juz w następnym rozdziale dowiecie się, co pisało w tym liście! 

Pozdrawiam, Alice in Wonderland †

17 kwietnia 2013

Czwarty

Diana
Dziś niedziela. To mój ulubiony dzień tygodnia.W dodatku obie z Sue mamy wolne. Cud, a raczej nowa kelnerka. Siostrzenica państwa Swann. Pierwszy dzień w pracy, a ona już musi się użerać z Olivią. Biedactwo. W sumie, to Ian też ma dziś wolne. Koniec świata! Wszyscy mamy dziś wolne! Rzadko kiedy zdarza się coś takiego. Przeważnie to tylko jedno ma wolne, a drugie jak już, to dzień po pierwszym. Siedzimy teraz wszyscy u Sue w pokoju i zaczynamy oglądać trzecią część Piratów z Karaibów. Wszyscy jesteśmy wielkimi
fanami tego typu filmów. Zbliżała się 14, więc pewnie za niedługo zrobimy sobie przerwę i pójdziemy coś zjeść. Potem wrócimy, skończymy oglądać przygody mojego ulubionego kapitana i weźmiemy się za Władce Pierścieni.W momencie, kiedy Barbossa, Will, Elizabhet i reszta płyną ratować Jacka, telefon Sue zaczął dzwonić. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się i wyszła. Jasper dziwnie się na nią spojrzał, ale już po chwili znów zapomniał o całym świecie i zaczął oglądać. Wracając do tematu Willa. Czy tylko ja uważam, ze Orlando Bloom wygląda mega sexownie w tej roli? Zresztą jako Legolass też. Ja się pytam, czemu nie znam żadnego tak przystojnego faceta, jak Orlando Bloom, Johnny Depp lub George Clooney? Czemu?! Moje użalanie się nad własnym losem przerwała Sue, która gwałtownie otworzyła drzwi.
- Idę do Nathana na obiad. Nie wiem kiedy wrócę. Nic mi nie będzie.-oznajmiła szybko i wyszła. Nie wiem co się stało Jasperowi, ale chłopak jeszcze szybciej niż dziewczyna pobiegł za nią. Spojrzałam na Iana, który tak jak ja nie wiedział o co chodzi. Gdy tylko usłyszeliśmy krzyki oboje zerwaliśmy się i dołączyliśmy do naszych gołąbeczków. 
- Sue! Nigdzie nie idziesz! Nie pozwalam Ci! -wrzeszczał na dziewczynę Black. 
- Nie jesteś moją matką! Nie masz  prawa mi rozkazywać! Zresztą nawet go nie znasz! -odgryzła sie Morre. Ona powiedziała do niego "matką"? Nie powinno być ojcem? Dobra, nie wnikam.
- Proszę państwa, Sue Morre wychodzi na prowadzenie. -szepnął mi do ucha Ian. Cicho sie zaśmiałam. On zawsze sobie ze wszystkiego żartuje. Taki już jest. Na szczęście. I nieszczęście. Oh, już sama nie wiem, czy to jego wada, czy zaleta.
- Ale jestem twoim przyjacielem i sie o Ciebie martwię! -Jasper znów się odezwał.
- Wypchaj się. -odpowiedziała mu Sue i wyszła trzaskając drzwiami. Jasper zacisnął dłoń w pięść. Chłopak jest bardzo porywczy i kiedyś, po kłótni z Sue, rozbił mój ulubiony wazon. Tak na niego nakrzyczałam, ze bał się do nasz przyjść przez dwa tygodnie. 
- Przesadziłeś stary. Przesadziłeś. Nie mogłeś się opanować? - zapytał go Ian. Widziałam po minie mojego brata, ze jeszcze trochę i wybuchnie śmiechem. Nie, Ian Dixon nie potrafi być poważny. On nie zna takiego słowa jak powaga. Jasper spojrzał na niego gniewnie. - Dobra. Kto jest głodny? Zrobię coś do jedzenia. -zapytał i sam sobie odpowiedział. Cały on. 
- Ja już pójdę do siebie. Siema. -takim oto sposobem zostałam sama. Moja przyjaciółka poszła na spotkanie z gwiazdorem, mój brat wrócił do swojej ukochanej kuchni, nawet Jasper sobie polazł. Postanowiłam dołączyć do jedzeniodawcy. Gdy tylko stanęłam koło mojego brata, poczułam wspaniały zapach. Racuchy. Ian często przygotowuje różne rzeczy wcześniej. - Chyba będziemy musieli zjeść wszystkie sami. - odezwał się. 
- Och, jaka szkoda.-powiedziałam smutnym głosem.- Jakoś mi to nie przeszkadza. 
- Jesz więcej ode mnie, a jesteś chuda jak patyczak. Jak Ty to robisz?! - zaśmiał się Ian w, trakcie nakładania na talerz mojego obiadu. Zachichotałam w odpowiedzi na jego pytanie. - Smacznego 
- Dziękuję. - podziwiałam mu i usiadłam na krześle przy blacie. On coś jeszcze do mnie mówił, ale te racuchy... Cudo!! Takie puszyste. W dodatku Ian dodał brzoskwinie. Jejciu... Niebo w gębie. Raj na ziemi. I.... Dobra inne określenia nie przychodzą mi do głowy.  Ale normalnie bomba! A nie, jednak jakieś jeszcze sie znalazło. 
- Diano Elenor Dixon! Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!?! - Ian tak na mnie wrzasnął, ze aż podskoczyłam. Czy on połknął jakiś megafon, że jest taki głośny? To już chyba na zawsze pozostanie tajemnicą.
- Nie. Zachwycam się tymi wspaniałymi racuchami. -odpowiedziałam mu całkiem poważnie i wróciłam do jedzenia. On tylko zrobił tak zwanego face palma. 
- Jak to możliwe, ze jesteś moja siostrą? -zapytał uważnie mi sie przyglądając. 
- To chyba przez geny braciszku. -uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstawiłam talerz do zlewu. Już chciałam wrócić oglądać, kiedy Ian musiał mnie zatrzymać. 
- O nie moja panno! Dziś Ty zmywasz! -chłopak wcisnął mi do ręki jakąś szmatkę i poleciał do pokoju Sue.
- Tylko nie oglądaj beze mnie! -wrzasnęłam za nim i zaczęłam zmywać. Musiałam się śpieszyć, jeśli chciałam dalej oglądać. Ian jest bardzo niecierpliwy. Szybko uwinęłam się z robotą i wróciłam do mojego brata, który o dziwo czytał coś na przedpokoju. Chyba jakiś list. Nie miał za wesołej miny. Stanęłam za nim i spojrzałam przez jego ramię na kawałek papieru. 
- Co tu masz? -zapytałam. Nie spodziewałam się, że to co jest tam napisane, tak zepsuje mi humor. 

*******************************************************************************
Jak ja lubię takie zakończenia! 
Znaczy tylko u siebie. :D 
Na wyjaśnienie poczekacie sobie jeszcze trochę, 
bo kolejny rozdział będzie opisywał spotkanie Sue i Nathana.
Rozdział zaczełam pisać dwa dni temu i kończyłam dzis. 
BRAK CZASU!
Więc nie zdziwcie się, jeśli za tydzień rozdział się opóźni.
Chociaż nie, testy gimnazjalne są za tydzień?
No tak, czyli mam trochę wolnego. :D 
Ale zapewne pójdę na dwór i pewnie będę się tez musiała uczyć. ;/
I jeszcze inne blogi.. 
Oesu. 
Ja chcę wakacje! 
Dobra, kończę. 
Prosze jeszcze o komentarzę.
I bardzo dziękuje za te pod poprzednim rozdziałem. ♥

Alice in Wonderland †

8 kwietnia 2013

Trzeci

Sue
 
Nie lubię pracować po południu. Mimo iż mogę się wyspać. To właśnie pod czas mojej zmiany jest najwięcej ludzi. Późny obiad, deser, kolacja. Zbliżała się 20. Czyli wyczekiwana godzina zamknięcia. Ostatni klienci właśnie wychodzili. Jeszcze moment, chwila i... Szybko podbiegłam do drzwi i już zamknęła. Zasunęłam rolety i ruszyłam do kuchni. To puste już pomieszczenie było jedynym, w którym nie musiałam sprzątać. Z szafki wyciągnęłam wszystko co było mi potrzebne, założyłam słuchawki na uszy i wzięłam się za sprzątanie sali. Jak już muszę sprzątać, to tylko przy muzyce. Nie zajęło mi to długo, ale wiadomo... Każdy po ciężkim dniu chce jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy po godzinie spędzonej że szmata w ręku, cała restauracja wyglądała dobrze i była gotowa na jutrzejszych gości, w końcu mogłam wrócić do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi usłyszałam krzyk dochodzący z kuchni.
- Chodź tu! Musimy porozmawiać!- moja przyjaciółka najwyraźniej się niecierpliwiła. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, w którym Ian coś pichcił, moja przyjaciółka spiorunowała mnie wzrokiem.
- A tobie nie dość?! W pracy i w domu też?! Nie, że mam coś przeciwko, ale ja Cie czasami nie rozumiem. -usiadłam na krześle. Nasz mistrz kuchni się zaśmiał.
- Muszę, bo moja siostra miała nie przyjemne spotkanie z tostami z Nutellą i ogórkami i musi się pozbyć tego smaku. -oznajmił i wrócił do gotowania podajże rybę.
- Co ona zjadła?! -zapytałam, bo nie wierzyłam w to co usłyszałam. Ian zaśmiał się, a Diana tylko głośno westchnęła.
- Opiekowałam się Harrym i kazał mi zjeść tosty z Nutellą i ogórkami. Były okropne.- dziewczyna skrzywiła się na to wspomnienie,a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Ten dzieciak to ma dopiero pomysły. - Cha cha cha. Bardzo śmieszne, Ty lepiej powiedz dlaczego dzisiaj gdy weszłam do mieszkania ujrzałam Ciebie i Nathana na kanapie śmiejących się? -w pomieszczeniu nagle  zapadła cisza, która przerwał dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć!- krzyknęłam i pędem ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i od razu pożałowałam.
- Czy Ty zwariowałaś?! Przecież to mógł być jakiś zboczeniec! I jeszcze nie odbierasz telefonów! -Jasper był wściekły. I to bardzo. Czasami zachowuje się jak mój ojciec, a nie jak przyjaciel.
- Tak, mi także miło Cie widzieć. Wejdź. -zamknęłam za nim drzwi i razem wróciliśmy do rodzeństwa Dixon. Najwyraźniej Ian skończył już gotować, bo na blacie stały 4 talerze z jedzeniem. Każdy wziął dla siebie i bez mojej zgody skierował się do mnie do pokoju. Jak matkę kocham, jeszcze trochę a zamontuje w drzwiach zamek! Dla tego, ze szłam na końcu, musiałam usiąść na podłodze. W moim własnym pokoju nie mogę zając wygodnego miejsca po kilku godzinach pracy!
- Czekamy na wyjaśnienia. -powiedziała Diana przyjmując postawę tej złej.
- No co, byłam w sklepie, zabrakło mi kasy, Nathan mi pożyczył, zaprosiłam go na kawę i jakoś tak wyszło, ze nie zauważyłam, że telefon się rozładował. -powiedziałam i wróciłam do jedzenia ryby z frytkami.
- Ale to nie zmienia faktu, ze to do Ciebie nie podobne! -krzyknął Jasper. - On mógł być gwałcicielem!
- Ale nie jest! Jest gwiazdą muzyczną i zwyczajnym chłopakiem! -krzyknęłam na moich rodziców. Ian był najwyraźniej tym wszystkim znudzony, ale oglądał nas z zaciekawieniem.
- Właśnie! To chyba jeszcze gorzej! Co by się stało, gdyby paparazzi zrobili by wam zdjęcie?! Co byś zrobiła gdyby oskarżyli was o bycie parą?! Zniosłabyś hejterów?! -Diana była już wściekła. Dobrze wiedziała o czym mówi. Spotykała się kiedyś z jakimś muzykiem. Co prawda nie był sławny i szybko o nim zapomniano, ale miał kilkadziesiąt fanek, które obrażały ją cały czas. Z tego co opowiedział mi Ian, bardzo to przeżyła.
- Ale tak się nie stało i nie stanie. A nawet jeśli, to przecież zawsze można wszystko wytłumaczyć. -powiedziałam odkładając talerz na półkę.
- Możemy już skończyć ten temat. Prawdą jest, ze to, że tak szybko się zakolegowali jest dziwne, jeśli chodzi o Sue. A co do tego, że Nathan jest gwiazdą, to przecież nasza mała Moore da sobie rade. -Ian stanął w mojej obronie. -Możemy już oglądać?
- No tak, czego innego można było się po tobie spodziewać. -Diana wzięła wszystkie talerze i zaniosła je do kuchni. My w tym czasie włączyliśmy film, i gdy wróciła wszyscy zaczęliśmy w skupieniu i ciszy oglądać jakiś horror.

 *******************************************************************************
WITAM!
 Nie podoba mi sie ten rozdział.
Mogłam go lepiej napisać. :C
Ale cóż, tak jakoś wyszło. 

Dodałam nową stronę. 
Szablon. 
Dopiero zamówiłam, ale jak wszystko dobrze pójdzie 
to pewnie niebawem pojawi się on na blogu. :D

Dziękuje za wszystkie komentarze. ♥
Są takie wspaniałe, a ja co?
Publikuje to "coś" 
Wstyd mi. :C

Kolejny rozdziała mam już w głowie.
Ale niestety było zebranie... I muszę poprawiać oceny.. 

Postaram się napisać nowy rozdział na czas, a teraz przepraszam jeśli ten post wygląda dziwnie. No to do środy! 

Pozdrawiam, Alice in Wonderland.

3 kwietnia 2013

Drugi

Diana.

Zbliżała się 15, jestem głodna i zmęczona. Mam dość tej pracy, na szczęście za niedługo kończę. W restauracji jest tylko jakaś para, więc jedyne co mogę robić, to nudzić się. Oczywiście mogę jeszcze posprzątać, pogadać z moim bratem i Olivia, dziewczyna która też tu pracuje i podrywa mojego brata. Tylko jest jeden problem. Jestem bardzo leniwa.Moje rozmyślania o niczym przetrwały mi wibracje w kieszeni. Szybko wyciągnęłam telefon i odebrałam nie patrząc nawet na to kto dzwoni.
- Halo.
- Diana! Od dwudziestu minut dzwonię do Sue i nic! Nie odbiera! - usłyszałam spanikowany głos Jaspera. Zdarza się, że się zastanawiam, czy on czasem nie jest babą.
- Spokojnie, zaraz powinna przyjść mnie zmienić. Jak się nie pojawi pójdę sprawdzić co się z nią dzieje. -chłopak jeszcze coś mówił, ale ja go już nie słuchałam tylko się rozłączyłam. Odczekałam te kilka minut do piętnastej z nadzieją, ze moja przyjaciółka przyjdzie wcześniej, ale nic. Poszłam do kuchni.
- Sue nie ma. Nie odbiera telefonów. Idę sprawdzić co z nią. -powiedziałam do mojego brata, który coś pichcił i Olivi, która cały czas nawijała. Znam Iana i wiem, ze ona wcale mu się nie podoba. Ba, powiem więcej, on jej nie lubi. Jak każdy. Ruszyłam schodami do naszego mieszkania. Nacisnęłam na klamkę i z ulga stwierdziłam, ze drzwi są otwarte.
- Sue! Cholera co ty telefon do rzeki wrzuciłaś, że nie odbierasz od Jaspera?! -zaczęłam krzyczeć wchodząc do salonu, bo właśnie z tego pomieszczenia słyszałam jakieś śmiechy. To co tam ujrzałam przeszło moje najmniejsze oczekiwania. Moja przyjaciółka leżała na kanapie łaskotana przez Nathana Sykesa z The Wanted!
- Zamknij gębę, bo Ci mucha wleci. -powiedziała do mnie Sue i znów zaczęła się śmiać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moja szczęka praktycznie leży na podłodze. Szybko zamknęłam usta.
- Po pierwsze, co z twoim telefonem? -zaczęłam przesłuchanie.
- Rozładował się, a ja straciłam poczucie czasu. Przepraszam.- stanęła koło mnie i zrobiła smutną minkę. Przewróciłam tylko oczami.
- Ogarnij się i zadzwoń do Jaspera, bo za chwilę będzie dzwonił na policje, do szpitali i nie wiadomo gdzie jeszcze.- powiedziałam podchodząc do szatyna, który przyglądał nam się z boku.Podałam mu rękę na przywitanie.- Diana Dixon. Miło poznać.
- Nathan Sykes. Mi również. -powiedział uśmiechając się do mnie. - Ja już będę się zbierać.
- Szkoda, ale jakby co, to zadzwoń. Spotkamy się, pogadamy. -odpowiedziała mu Sue. Ej, czy mi się wydaje, czy oni zachowują się jakby znali się całe życie?
- Jasne. - jedyne co usłyszałam z ich dalszej rozmowy pod czas drogi do drzwi. Byłam zmęczona, śpiąca i brudna. Normalnie cudownie. Ruszyłam do mojego pokoju. To średniej wielkości pomieszczenie utrzymane jest w różnych odcieniach fioletu. Tak jak kuchnia jest królestwem Iana, tak to pomieszczenie to mój azyl. Sufit oraz ściana na której jest więcej okien są jasnofioletowe, natomiast pozostałe są ciemnofioletowe. Podłoga jest wyłożona jasnymi panelami. Po prawej od drzwi stoi łóżko z ciemnego drewna z baldachimem. Aktualnie leży na nim ciemnofioletowa pościel. Na przeciwko łóżka stoi lustro, a obok niego jasny fotel. W rogu stoi manekin, koło niego zaś jest toaletka. Zaraz obok jest pufa w fioletowo-białe wzorki. Na ścianie po lewej od drzwi po przywieszanie są zdjęcia, pocztówki i różne inne rzeczy. Po całym pomieszczeniu porozrzucane są moje buty, jakieś kartki. Ogólnie panuje tu bałagan. Z komody, która stoi koło drzwi wyciągnęłam świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Gdy tylko wyszłam z pokoju usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. To oznacza jedno. Sue już nie ma.Nalałam wody do wanny, włączyłam muzykę na telefonie i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. To jest to, czego mi trzeba. Niestety
zawsze w takich momentach musi zadzwonić mój telefon. Na prawdę, jeszcze trochę i całkowicie zrezygnuje z tego przeklętego urządzenia.
- Słucham.
- Diana! Kochanie Ty moje, mam prośbę. -usłyszałam piskliwy głos Elizabeth Swann. Jest to kobieta, która mieszka w naszej kamienicy. Pracuje w jakiejś korporacji.  Żona Antoniego Swanna, mojego szefa oraz matka dziewięcioletniego Harrego, którym często się opiekuje.- Dostałam nagłe wezwanie i muszę zostać jeszcze w pracy, a moja siostra tez musi już iść. Mogłabyś zająć się Harrym do 20?
- Oczywiście, zaraz pójdę zmienić pani siostrę.-powiedziałam najmilszym głosem jakim potrafiłam.
- Dziękuje. Jesteś wspaniała.-powiedziała i się rozłączyła. Ten świat mnie chyba nienawidzi. Nie zostało mi nic, jak iść tam i zająć się tym diabłem wcielonym.

                     PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ            MIESZKANIE PAŃSTWA SWANN                         


Siedziałam właśnie na kanapie razem z Harrym. Oglądaliśmy jakieś bajki. Mnie to nie interesuje, ale cóż.
- Głodny jestem. -oznajmił chłopak i skierował się do kuchni. Z wielką niechęcią wstałam z wygodnej kanapy i ruszyłam za nim. Gdy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, ze małolat stoi z głową w lodówce.
- Na co masz ochotę? Może tosty?
- Okej, ale ja chcę z Nutellą i ogórkami.- ogłaszam wszem i wobec, iż osobnik gatunku ludzkiego zwany Harry Małolat Swann jest najdziwniejszym dzieciakiem jakiego poznałam. Z szafki wyciągnęłam toster i podłączam go do prądu. Przygotowałam wszystko i już po chwili tosty były gotowe.
- Smacznego.- położyłam talerz przed Harrym. Chłopak wziął do ręki jedzenie, obejrzał je dokładnie i ugryzł, po czym wypluł na stół to, co przed chwilą było w jego ustach.
- Nie smakuje mi. Ty to zjedz, albo powiem rodzicom, że chciałaś mnie otruć. - już drugi raz tego dnia moja szczęka leży na ziemi. Udusiła bym tego bachora, ale jakoś perspektywa siedzenie kilu lat w więzieniu nie jest zachęcająca. Spojrzałam na niego, a on tylko głupi się uśmiechnął i podsunął mi talerz po nos.
- Czemu jak Sue się tobą opiekuję to nie wyciągasz jej takich numerów? - powiedziałam patrząc na niego podejrzliwie jedząc przy tym to coś.
- Nie twój interes! - krzyknął na mnie. - Lepiej jedz.
 - Moment, Tu się w niej zakochałeś! - podniosłam głos zadowolona, że się domyślam. Małolat chyba już dobrze wie, że ze mną nie wygra i spuścił głowę. Z powodu mojej euforii wzięłam dość duży gruz tosta, co skutkowało moim zadławieniem się.- Te tosty są okropne.
- Co nie? Prawdę mówiąc, współczuje Ci, że musisz je jeść, ale tak troszeczkę. -zaśmialiśmy się oboje.
- Dzięki, chyba. - resztę wieczoru spędziliśmy w dość miłej atmosferze. Oczywiście nie odbyło się bez żartów małego geniusza. Ja na prawdę nie wiem, czy on jest jakimś kosmita, że jest taki mądry mimo swojego młodego wieku, czy może właśnie opiekuję się potomkiem Einsteina? Tego to ja się chyba nigdy nie dowiem, ale wiem, że ten dzień mogę zaliczyć do tych, w których dzieje się dużo rzeczy. Nie koniecznie złych rzeczy. 

*******************************************************************************
 Hejo!!
 Dodałam trochę wiecej obrazków do tego rozdziału. 
Chyba będę starać się dodawać ich jak najwięcej. xD

Dziękuje za komentarze.
Mam nadzieje, że chociaż troszeczkę was zaskoczyłam z tym, że ten tajemniczy chłopak, to Nathan. :C
Ja to bym się pewnie domyśliła. xD

Jaycee twój długaśny komentarz zmotywował mnie do pisania. xD 
Zresztą jak każdy, ale twój był taki długiii...
*O*
Szkoda, ze ja nie umiem pisać takich długich. :C 

Mam jeszcze jedną prośbę, możecie zagłosować w ankietach? 
Z góry dziękuje. ♥

Dobra!  Kończę i idę się uczyć, jeśli to co robię można nazwać nauką. xD

Pozdrawiam, Alice in Wonderland.